Podczas zorganizowanej w połowie maja konferencji deweloperskiej Google I/O 2013 firma z Mountain View nie pokazała żadnych nowych Chromebooków. Zamiast tego nacisk położono na dwie platformy - Chrome'a oraz Androida. Szczególnie ten pierwszy aspekt był ciekawy.
Dla większości użytkowników Chrome to po prostu przeglądarka. Google traktuje jednak ten program znacznie szerzej. Chce, aby stał się pełnoprawnym środowiskiem pracy i zabawy na pecetach - desktopowym odpowiednikiem Androida zagnieżdżonym wewnątrz Windowsa.
Celem wyszukiwarkowego giganta jest więc stopniowa zamiana komputera z okienkami (a także z Linuksem i Mac OS X-em) w quasi-Chromebooka.
Jest to mała rewolucja. Większość dostępnych dziś w Chrome Web Store aplikacji to tak naprawdę linki do stron WWW - zakładki na sterydach, które wyświetlają swoje olbrzymie ikony na ekranie startowym Chrome'a. Różnicę między nimi a aplikacjami na Androida widać gołym okiem.
Google planuje stworzyć w Chrome Web Store nową kategorię o nazwie Strony internetowe. Trafią do niej wszystkie pseudoaplikacje, które tak naprawdę programami nie są. Miejsce w sekcji Aplikacje dostaną jedynie bardziej rozbudowane usługi.
Firma z Mountain View określa je mianem packaged apps, co czasem tłumaczy się jako natywne aplikacje (desktopowe). Świetnym przykładem jest Dysk Google. Wykorzystuje on połączenie internetowe, ale potrafi także pracować w trybie offline, bo na HDD zapisano niezbędne dane.
Oprócz uporządkowania Chrome Web Store zmieni się sposób uruchamiania takich aplikacji. Będą one mogły pracować poza głównym oknem przeglądarki. Użytkownik nadal będzie miał do dyspozycji takie funkcje tak tryb online czy synchronizację z chmurą.
Takie rozwiązanie eliminuje wiele wad aplikacji webowych. Połączenie z siecią nie jest już wymagane. Z racji tego, że sporo danych jest zapisywanych lokalnie na HDD wydajność rośnie. Jednocześnie internauta korzysta z zalet usług online, np. ma dostęp do plików z innych niż własny pecetów.
Elementem nowej strategii Google'a jest wprowadzenie do Windowsa, Linuksa oraz Mac OS X-a Chrome App Launchera, czyli usługi pozwalającej na szybkie uruchamianie aplikacji Chrome'a z poziomu paska zadań desktopowego systemu operacyjnego.
W ten sposób w Windowsie pojawi nam się w zasadzie drugie Menu Start (albo pierwsze, jeżeli korzystacie z wersji 8 systemu Microsoftu). Dzięki temu Chrome faktycznie ma szansę przestać być jedynie przeglądarką, a stać się czymś w rodzaju systemu w systemie.
Google najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, że Chromebooki z Chrome OS-em nie staną się Androidem rynku komputerowego. Stąd pomysł wejścia do Windowsa tylnymi drzwiami.