Firefox - dawniej najbardziej innowacyjna przeglądarka na świecie - definitywnie stracił pozycję lidera. Nic niestety nie wskazuje na to, aby miał ją w najbliższym czasie odzyskać. Prym wiedzie Chrome. Czego brakuje programowi Mozilli i czy ma szansę, aby kiedykolwiek wrócić na pierwsze miejsce?
Pierwszym problemem Firefoksa jest brak architektury wieloprocesowej. Mozilla myślała nad jej wprowadzeniem, ale ostatecznie pomysł ten zarzucono. Tymczasem praktycznie każdy nowo wyprodukowany komputer ma przynajmniej dwurdzeniowy procesor.
Przeglądarka z lisem w logo nie potrafi jednak wykorzystać potencjału nowoczesnych jednostek centralnych. Nadal otwiera wszystkie karty w ramach jednego procesu systemowego, podczas gdy w Chrome'ie obowiązuje zasada jedna karta - jeden proces.
Taki podział nie sprawdza się jedynie na najstarszych komputerach. Wyraźnie je spowalnia i dlatego Chrome nie działa najlepiej na tych maszynach. Korzyści architektury wieloprocesowej uwidaczniają się najmocniej na nowszych pecetach.
W osobnych procesach uruchamiane są nie tylko karty, ale także wtyczki, rozszerzenia czy aplikacje. Dzięki temu możemy cieszyć się wyższą wydajnością oraz większą stabilnością. Tymczasem w Firefoksie osobny proces mają tylko wtyczki (jeden na wszystkie).
Drugi problem Firefoksa to brak tzw. piaskownicy. Funkcja ta jest obecna zarówno w programie Google'a, jak i Internet Explorerze. Chodzi o to, aby uruchamiać procesy przeglądarkowe z jak najmniejszym zakresem uprawnień. Chroni to przed złośliwym oprogramowaniem.
Opisywana funkcja jest w zasadzie elementem systemu Windows. Po raz pierwszy pojawiła się w Viście. Mozilla nie musi więc tworzyć jej od zera. Wystarczy zadbać o odpowiednią integrację z tym, co lata temu opracował Microsoft (a konkretnie ponad 6 lat temu).
Trzecia kwestia to sklep z aplikacjami. Istnieje platforma Firefox Marketplace, ale jest ona dostępna wyłącznie na Androidzie. Mozilla od lat mówi o aplikacjach dla przeglądarki desktopowej. Nic jednak nie wskazuje na to, aby Marketplace dla użytkowników Windowsa miał się szybko pojawić.
W międzyczasie Google stale rozbudowuje Chrome Web Store, oferuje coraz bardziej zaawansowane aplikacje i przekształca swoją przeglądarkę w kompletny ekosystem, który niedługo stanie się czymś w rodzaju systemu w systemie Windows.
Opóźnienie Mozilli w tym przypadku to ponad 2 lata.
Oczywiście nie można twierdzić, że Firefox kompletnie się nie rozwija. W ostatnich latach wprowadzono do programu wiele przydatnych funkcji. Wśród nich można np. wymienić opcję przeglądania stron w trybie prywatnym bez zamykania standardowego okna przeglądarki.
Kolejne rzeczy to podgląd plików PDF, minimalistyczny design czy poprawa wydajności podczas pracy z JavaScriptem. Wszystkie te rzeczy Chrome miał jednak wcześniej, a twórcy Firefoksa jedynie je skopiowali. To samo dotyczy zresztą cyklu życia programu (skrócenia okresu między wersjami).
Chrome także oczywiście nie jest doskonały. Wzbudza kontrowersje chociażby w kontekście ochrony prywatności. Jak na razie większość użytkowników koncentruje się jednak nie na łyżce dziegciu, ale na beczce miodu z napisem made by Google.