Eksperymentujesz z Windows? Uważaj na te 4 elementy systemu
Tworząc Windowsa Microsoft oddał w ręce użytkowników sporo narzędzi do modyfikowania OS-u. Do tego dochodzą różnego rodzaju zewnętrzne programy, dzięki którym możliwy jest tuning okienek. Eksperymentowanie w systemie może się jednak źle skończyć. Na co uważać?
Pierwsza rzecz to sterowniki. Sporo mówi się o tym, że muszą one być regularnie aktualizowane. Dzięki temu podzespoły pracują wydajniej. Instalując nowe drivery w 99% przypadków najlepszym pomysłem jest pobranie tych oficjalnych, bezpośrednio ze strony producenta.
Zaawansowani użytkownicy mogą oczywiście chcieć przetestować sterowniki alternatywne, uchodzące za lepsze i dające więcej możliwości np. w zakresie modyfikowania opcji karty graficznej. Bez zachowania maksymalnej ostrożności można jednak napytać sobie biedy.
Drugi element to rejestr. Grzebanie w nim z zasady nie jest dobrym pomysłem - chyba że naprawdę wiemy, co robimy. W sieci można znaleźć wiele porad dotyczących modyfikowania Windowsa, przy których pojawia się konieczność dodania jakiegoś klucza do rejestru czy zmiany jego wartości.
Robiąc to nie śpieszmy się. Edytor rejestru Windowsa nie jest najbardziej przejrzystym narzędziem systemowym na świecie. Łatwo o pomyłkę, która będzie skutkowała poważną awarią OS-u. Lepiej ściągnąć program to tweakowania i pozostawić wprowadzenie modyfikacji w jego gestii.
Trzecia kwestia - usługi Windowsa. Są to tak naprawdę niewielkie programy, które pracują w tle i odpowiadają za różne funkcje systemowe. Wyłączanie zbędnych usług to jedna z popularniejszych metod na przyśpieszenie Windowsa i skrócenie czasu startu komputera.
Wiele usług jest jednak naprawdę niezbędnych. Jeśli przeszarżujemy z ich wyłączaniem możemy np. utracić niektóre funkcje touchpada, przestanie działać Bluetooth, funkcje ochronne Windowsa albo dodatkowe moduły niektórych regularnie używanych programów.
Dlatego każdy proces należy weryfikować przed jego wyłączeniem. Najprościej zrobić to wpisując jego nazwę do wyszukiwarki Google.
Ostatnia sprawa to Menedżer urządzeń Windowsa. Pamiętam, gdy przez kilka miesięcy miałem tam jakieś nieprawidłowo zainstalowane urządzenie sieciowe. Wykrzyknik przy ikonce irytował mnie, więc w końcu ten element z systemu odinstalowałem.
Skutek? Pięciogodzinna walka o przywrócenie dostępu do internetu, która i tak zakończyła się kompletną reinstalacją systemu. Ja widać, nawet nieprawidłowo działające urządzenie może być Windowsowi potrzebne.