Moderacja treści na Facebooku to jakieś żarty
Wymagania Facebooka wobec moderatorów treści w znanym serwisie społecznościowym przypominają te stawiane kasjerom przez polskie hipermarkety. Optymalny czas poświęcany na rozpatrzenie zgłoszenia o nadużyciu to raptem pół sekundy. Nic więc dziwnego, że strona Zuckerberga zalicza kolejne wpadki.
Kilka dni temu pojawiły się informacje o "normach", jakie muszą realizować pracownicy działu kas w jednej z największych sieci hipermarketów w Polsce. Pojawiły się tam informacje o konieczności skanowania nawet 25 produktów na minutę, co daje jeden produkt na 2,4 sekundy.
2,4 sekundy to luksus, na który nie mogą sobie pozwolić pracownicy Facebooka. Amerykański magazyn "The Atlantic" ujawnił ostatnio, że normą dla moderatorów największego serwisu społecznościowego świata jest pół sekundy. Tyle należy poświęcić na decyzję typu "zostawiamy to zdjęcie lub usuwamy je".
Sprawa wyszła przy okazji innego materiału poświęconego przemocy psychicznej online wśród uczniów jednej ze szkół średnich w USA. W przedstawionej sprawie grupa założona przez młodych ludzi specjalizujących się w atakach na innych uczniów na Facebooku dwukrotnie uniknęła skasowania mimo doniesień innych internautów.
Autorka tekstu postanowiła sprawdzić, jak Facebook radzi sobie ze zgłoszeniami o nadużyciach wysyłanymi przez samych użytkowników.
Zgłoszenie takie może przesłać każdy internauta zarejestrowany w serwisie. Wśród powodów można podać takie jak "nie lubię tego zdjęcia" albo "atakuje mnie ono". Są też bardziej poważne przyczyny, takie jak propagowanie nienawiści, pornografia, przemoc, spam lub oszustwo.
"The Atlantic" dotarł do jednego z moderatorów Facebooka, który zgodził się na rozmowę. Na pytanie o czas poświęcany na każde zgłoszenie odparł: "Naszym celem jest pół sekundy". Co ciekawe, najwyraźniej dotyczy to nie tylko zdjęć, ale także np. fanpage'y czy grup.
W praktyce nie da się w tak krótkim czasie ocenić treści całego fanpage'a i prawidłowo zareagować na zgłoszenie. Efekt: na Facebooku cały czas są aktywne osoby, które łamią regulamin witryny, a także czasami obowiązujące prawo. Ludzie ci często zakładają konta pod fałszywymi imionami i nazwiskami.
Facebook albo nie widzi problemu, albo po prostu nie ma zasobów (technologicznych czy ludzkich) na walkę ze zjawiskiem. Jednocześnie przedstawiciele serwisu ciągle mówią o stworzeniu "lepszego, bardziej bezpiecznego internetu", gdzie nie ma anonimowości i nadużyć.
Ten argument często pojawia się w dyskusjach na temat nałożenia na serwisy społecznościowe prawnych zobowiązań i ograniczeń w zakresie ochrony nieletnich (obecnie na Facebooku można być mając ukończone już 13 lat). Ludzie Zuckerberga twierdzą, że takie ramy nie są potrzebne, bo wewnętrzna kontrola działa dobrze.
Rzeczywistość jest jednak inna, czego dowodem są regularne wpadki - bardziej śmieszne niż straszne. Świetnym przykładem jest sprawa zdjęcia pewnej dziewczyny, którą sfotografowano w trakcie kąpieli. Jej łokcie ułożyły się w taki sposób, że na pierwszy rzut oka przypominały sporych rozmiarów piersi.
Trudno powiedzieć, czy Facebook usunął zdjęcie celowo (bo łokcie wyglądały jak biust), czy też moderator po prostu próbował zmieścić się w zadanej normie czasowej. Niezależnie od tego kilka miesięcy wcześniej twórcy witryny z uporem godnym lepszej sprawy walczyli z fotografiami matek karmiących piersią.
Cała sytuacja pokazała, że Facebook dopiero musi opracować spójne, konkretne zasady dotyczące usuwania treści. W niektórych sytuacjach moderatorzy mocno przesadzają, w innych zaniedbują sprawę. Sam wiele razy widziałem w serwisie zdjęcia pornograficzne czy pseudonazistowskie, którymi nikt się nie zajmował.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy serwis rozmiarów Facebooka da się w ogóle skutecznie moderować? Może zamiast walczyć z wiatrakami wprowadzić skuteczniejsze mechanizmy kontroli tożsamości? Własne imię i nazwisko widoczne publicznie to jednak dość skuteczny straszak.