Opera zanotowała w ostatnim czasie największe przyspieszenie wzrostu liczby użytkowników, osiągając liczbę 300 milionów. Twórcy, idąc za ciosem, zamierzają zdobywać większy udział na rynku, stąd właśnie pomysł na dalszy rozwój Opery i zmianę silnika. Do tej pory przeglądarka używała Presto do renderowania stron. Jednak, aby osiągnąć większą kompatybilność z nowoczesnymi technologiami i rozwinąć się na rynku iPhone'ów i iPadów, Operze potrzebne są zmiany.
Z pomocą przychodzi właśnie silnik WebKit, który używany jest przez takie przeglądarki, jak Chrome, Safari czy też Dolphin. Zdaniem producentów z Norwegii, lepiej jest pracować na wspólnym dla wielu przeglądarek silniku i budować projekt na podstawie rozwiązań open source'owych. Co więcej, jeżeli Opera chce faktycznie zagarnąć do siebie trochę fanów rozwiązań firmy Apple, to WebKit jest decyzją nie do przeskoczenia – producenci urządzeń z jabłuszkiem wymagają bowiem, aby przeglądarki pracowały właśnie na tym silniku. Owszem, w AppStore możemy znaleźć Operę Mini, jednak w odróżnieniu od pełnoprawnej przeglądarki mobilnej różni się ona dość znacznie sposobem otwierania stron (do telefonu przesyłana jest skonwertowana wersja strony).
Przejście na WebKit zaowocuje również większą kompatybilnością na komputerach stacjonarnych. Przeglądarki na tym silniku stają się dominującą siłą i właśnie z myślą o nich tworzone są nowoczesne aplikacje webowe. To dobry krok, gdyż Opera inwestując w zmianę silnika zapewni sobie dostęp do wszystkich najnowszych rozwiązań w Internecie oraz zaoszczędzi kłopotów (i pieniędzy) związanych z dostosowywaniem własnego engine'u do nowych trendów. Myślę, że może to pomóc zyskać popularność przeglądarce, która nadal (nawet pomimo ostatnich osiągnięć) jest raczej mało popularnym wyborem (na komputerach według Net Applications udział najnowszej Opery wynosi niecałe 1.5%). W końcu przekonanie, że „Opera będzie teraz chodzić tak samo dobrze, jak popularny Chrome, a może nawet lepiej” może upewnić niezdecydowanych użytkowników do wypróbowania innego produktu.
Przyznam szczerze, że od dłuższego czasu marzyło mi się, aby takie rzeczy w przeglądarkach zostały ujednolicone. W końcu wybór programu do przeglądania zasobów sieci powinien być pokierowany osobistą decyzją (z uwzględnieniem dodatkowych funkcji oferowanych przez dany produkt), a nie koniecznością ze względu na kompatybilność z nowymi technologiami. To też dobra wiadomość dla twórców stron, którzy mają o jedną przeglądarkę z głowy mniej przy dostosowywaniu kodu swojego projektu.
Pojawiają się jednak głosy sprzeciwu. Niektórzy twierdzą, że Opera w ten sposób daje jasno do zrozumienia, iż nie jest na tyle silna, by móc samemu wyznaczać standardy. Co więcej, wykonanie ukłonu w stronę WebKita może prowadzić do katastrofalnych skutków, bowiem dominacja jednego standardu przypomina czasy, gdy siecią rządził Internet Explorer 6. Jego niekompatybilność z późniejszymi technologiami przy jednoczesnym przyzwyczajeniu użytkowników i niechęci aktualizacji spowolniła rozwój sieci WWW na wiele lat. Ujednolicenie do WebKita może również prowadzić do stagnacji w tworzeniu zupełnie nowych rozwiązań. Twórcy jednak zarzekają się, że nadal mają zamiar wnosić nowe pomysły do rozwoju wspólnego silnika, co pomoże w zbudowaniu globalnego, wysoce kompatybilnego standardu.
Autorem tekstu jest Błażej Starosta