Zjawisko trollingu jest prawie tak stare, jak sam internet. Złośliwych komentarzy jest pełno na forach dyskusyjnych czy w portalach. Najważniejsza zasada w walce z tym problemem brzmi "nie karm trolla". Pewna brytyjska firma postanowiła jednak iść o krok dalej.
Social Media C4 zaprezentowała właśnie pierwsze na świecie oprogramowanie, którego zadaniem ma być filtrowanie niepożądanych komentarzy w sieci. Aplikacja nazywa się SMC4 Lite. Program powstał w zasadzie przypadkiem - firma pracowała nad wewnętrznym systemem moderacji Twittera.
Dlatego też SMC4 Lite działa na razie tylko w tym popularnym serwisie mikroblogowym. Automatycznie "czyta" wszystkie wpisy użytkowników i wykrywa zarówno pojedyncze słowa (jak wulgaryzmy) jak i całe frazy (zwroty rasistowskie, seksistowskie...).
Michael Veenswyk, szef firmy Social Media C4, powiedział: "Rozwój mediów społecznościowych sprawił, że mamy dziś lepszy niż kiedykolwiek dostęp do osób publicznych (aktorów, muzyków - przyp. red.). Jednocześnie łatwiejsze stało się obrażanie takich ludzi."
Dodał też: "[Trolling] to epidemia, która opanowała komunikację w mediach społecznościowych. Powinna zostać opanowana, bo nikt nie zasługuje na niewybredne ataki [ze strony internautów]". Veenswyk zasugerował, że jego aplikacja niedługo zacznie działać także w innych serwisach.
Twórcy programu uważają, że może być on wykorzystywany do kontroli rodzicielskiej. W szczególności pomoże w ochronie dzieci przed nieodpowiednimi treściami oraz cyberstalkingiem (prześladowaniem w internecie).
SMC4 Lite jest dostępny w wersji darmowej i płatnej. Ta pierwsza pozwala na przeprowadzenie 10 tzw. transakcji dziennie. Oznacza to, że aplikacja może przeskanować maksymalnie 10 razy w ciągu doby naszego Twittera i usunąć niepożądane treści.
Zainstalować mogą ją zarówno celebryci, blogerzy, jak i zwykli użytkownicy sieci, którzy mają dość złośliwych komentarzy. Oczywiście na razie program obsługuje tylko język angielski.
Znacznie ciekawsza od instalowania programu na własnym komputerze jest perspektywa globalnego wdrożenia takiej usługi przez Twittera, Facebooka, Google+ czy inne serwisy społecznościowe. Użytkownik mógłby zdecydować, czy filtr antytrollingowy na stronie włączyć, czy też nie.